czwartek, 3 października 2013

Rozdział IV

   Upewniając się, że śmiertelnik śpi, wyszłam na zewnątrz. Użyłam mego tajnego daru i zmieniłam kolor skrzydeł na smolistą czerń. Z niewielkim bojowym oprzyrządowaniem wzbiłam się w nocne niebo.
   Dlaczego Lucyfer może chcieć śmiertelnika? Nie miałam zielonego pojęcia, jednak jednego byłam pewna. Skoro Szatan chciał dostać go w swoje parszywe łapska, nie mogłam tego dopuścić. Coś musiało w nim być. Oczywiście sama zdążyłam to zauważyć w chwili, w której zobaczyłam go po raz pierwszy. Konkretniej rzecz ujmując - jego umysł posiadał naturalną barierę świadomości, której zwykli śmiertelnicy nie posiadali. Nie docierała do mnie żadna jego myśl, nie mogłam zawładnąć nad jego umysłem. Nakłonienie go do swej woli bądź wymazanie wspomnień byłoby nie lada wyczynem. Było to... coś naturalnego dla aniołów.
   - Cholera! - Jak mogłam to zlekceważyć?! Czy naprawdę jestem aż tak głupia?
   Ucieczka z piekła cię wykończyła. Byłaś zmęczona, Alfajirio.
   Na dźwięk głębokiego, tak dobrze znanego, głębokiego męskiego głosu, serce przestało mi bić, a skrzydła przestały młócić powietrze. Zaczęłam gwałtownie spadać. To niemożliwe. Nie. Wydawało mi się. To nie może być prawda.
   Wyląduj, Alfajirio.
   Z łomoczącym sercem i płytkim oddechem natychmiast wykonałam polecenie. Opadając zmieniłam kolor skrzydeł na biel poprzetykaną granatem i ciemną zielenią, jednak nie zmieniłam stroju. Wciąż miałam na sobie obcisłe czarne spodnie, dopasowany granatowy top na ramiączkach, miecz na plecach i sztylet w pochwie przyczepionej do lewego ramienia.
   Wylądowałam niezgrabnie, z trudem utrzymując się na drżących nogach. Po chwili pojawił się w samym centrum kwiecistej łąki. Dokładnie taki, jakim go zapamiętałam.
   Boso, w skórzanych spodniach, nagi od pasa w górę, ze skrzydłami koloru lśniącej, niemal oślepiającej bieli z pasmami czerni złota. Ostre rysy twarzy, bursztynowe oczy zaglądające na samo dno duszy, prosty nos i usta mogące skusić do największego grzechu; czarne jak noc włosy związane na karku rzemykiem.
   - Rasuil! - Z okrzykiem radości i łzami płynącymi po twarzy wskoczyłam w jego rozpostarte szeroko ramiona.
   Przycisnął mnie mocno do piersi, chowając nos w mych rozpuszczonych włosach. Rozkoszowałam się jego obecnością. Złożył delikatny jak piórko pocałunek na czubku mojej głowy.
   - Po twoim zachowaniu wnioskuję, że tęskniłaś.
   - Myślałam, że już cię nie zobaczę. Tęskniłam przez cały czas. Jak mogłabym nie?
   - A jednak odeszłaś ode mnie.
   Odchyliłam głowę, by spojrzeć w jego ciemne oczy, w których radość tworzyła nietypową mieszankę z żalem i czymś, co trudno było mi sprecyzować. Smutkiem? Pretensjami?
   - Zostawiłam? To ty odszedłeś na wojnę, nie wiedząc, czy z niej wrócisz i nie raczyłeś mi o rtm powiedzieć. Dowiedziałam się, gdy ty byłeś zbyt daleko bym mogła cię dogonić.
   - Zostawiłem list. Prosiłem, byś czekała. A ty uciekłaś z nieba... Wprost w ramiona Lucyfera.
   - Nie było cię przez tysiące lat! Nie było cię, gdy wszyscy inni wojownicy wrócili! Myślałam, że zostałeś zniszczony! - początkowa radość po ujrzeniu najlepszego przyjaciela w dłużącej się wieczności zastąpił gniew.
   - Więc uciekłaś.
   - Bez ciebie nie było już takie samo. Poza tym, nie było chętnych do... ujarzmienia mego buntowniczego charakteru, że tak to ujmę. Tylko ty potrafiłeś nakłonić mnie do racjonalnego zachowania. Kiedy zniknąłeś, zostałam sama. Dobrze wiesz, że miałam szacunek innych aniołów, bo byłam wojowniczką. No i twoją przyjaciółką. Niebo stało się dla mnie nudnym miejscem. Piekło przyniosło mi pewnego rodzaju ukojenie. Przynajmniej do czasu.
   Spojrzał na mnie pytająco, unosząc w górę jedną brew.
   - Chciał mną rządzić. Tylko Pan ma do tego prawo.
   Nie odpowiedział. Wciąż wpatrywał się we mnie tym dziwnym spojrzeniem. Ja z kolei nie wiedziałam, co myśleć. Nigdy jeszcze nie odczuwałam takiej radości. I upokorzenia, choć o tym starałam się nie myśleć.
   - Kiedy wróciłeś? Co się właściwie stało? Gdzie byłeś? Rasuilu, powiedz mi.
   Skrzywił się. Nie przepadał za tą formą swego imienia, zawsze powtarzał, że Raguel brzmi poważniej, dostojniej - tak jak powinno brzmieć imię sędziego bożego. Odpowiedział dopiero po chwili, a jego słowa z pewnością nie były tym, czego mogłabym się spodziewać.
   - Przetrzymywał i torturował mnie twój kochanek. Chciał zmusić mnie, bym skontaktował się z tobą i namówił na przybycie do piekła. Chciał, żebyś była jego. A ty sama do niego poszłaś. Uwolnił mnie w chwili, w której wstąpiłaś do piekła.
   Gdyby nie trzymał mnie tak mocno, niewątpliwie straciłabym grunt nad nogami. W oczach zabłysły mi łzy.
   - Nie płacz, Alfajirio. Jesteś wojowniczką.
   Miał rację. Byłam wojowniczką. Uśmiechnęłam się, dostrzegając cień dumy w jego oczach.
   - Co teraz będzie? Co dzieje się w domu? - spytałam cicho.
   - A więc nadal traktujesz niebo jako dom?
   - Oczywiście. Nigdy nie wyrzekłam się Pana.
   - A mnie? Czy mnie się wyrzekłaś? - spytał cicho, nachylając się w moją stronę.
   Już miałam odpowiedzieć, gdy spomiędzy otaczających polankę leśnych drzew wyłonił się Jason.
   - A więc to jest ten śmiertelnik, Alfajirio? - Jego oczy ciskały błyskawice, gdy wpatrywał się w chłopaka.
   - Co tu się dzieje? - spytał tamten, wpatrując się w nas jak zahipnotyzowany.
   - Raguelu - zaczęłam, używając oficjalnej formy jego imienia. - To Jason. Jasonie, poznaj Raguela... mściciela, sędziego bożego... i mojego najlepszego przyjaciela.


----------------------------------------
Ha! Szok, no nie? ;D
Początkowa planowałam zrobić go jej niebiańskim mężem, ale uznałam, że to może być lekka... przeginka. Ale to nie znaczy, że nie będzie ciekawie... :D
Za błędy i niedociągnięcia przepraszam, jeśli takowe się pojawiły. Poprawię je w wolnej chwili.

2 komentarze:

  1. Świetny! No tego to się nie spodziewałam, hmmmm myślę, ze będzie musiała wybrać pomiedzy tym Jasonem a Raguelem. :D Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo... Zatkało mnie! Kurczę, tego się nie spodziewałam :) Małe romansidło się wkrada, czy mi się zdaje? :p Strasznie mi się podoba. I wiesz... Ja naprawdę uwielbiam to opowiadanie :D Musze zacząć czytać Gees :)

    PS Nie będziesz się dłużej niecierpliwić :) Po połowie weekendu pojawi się u mnie dwójka, dość... Ciekawa i wiele wyjaśniająca :) I bardzo Ci dziękuję za komentarze. Aż spuchłam z dumy :D

    OdpowiedzUsuń